Jesli chodzi o moje podejscie do minimalizmu pisalam nieco wiecej przy recenzji ksiazki slow fashion (http://majorka94.blogspot.com/2016/07/slow-fashion-moje-pierwsze.html). Najprościej było zacząć od rewolucji w szafie i pozbywania się zbędnych rzeczy. Troszkę bardziej kłopotliwe okazało się posprzątanie pozostałych rzeczy. Musicie wiedzieć że jeśli chodzi o minimalizm już raz miałam na niego zajawkę i już wtedy coś tam porobiłam w tej kwestii ale dużo spraw pozostało niewyjaśnionych i zapomniałam o tym.
Bardzo miło było powrócić do lektury, która jest niezwykła. Wszystkie 'światowe' bestsellery w kwestii minimalizmu odnoszą się do krajów zachodnich, gdzie skala konsumpcjonizmu naprawdę przekroczyła już wszelkie granice. Polska jest ciągle krajem rozwijającym się i goniącym za standardem życia zachodu. I właśnie dzięki tej książce możecie utożsamić się z sytuacjami z waszego życia codziennego. Książka zaczyna się od opisu czasów PRL gdzie ilość nabywanych przedmiotów była naprawdę niewielka. Ludzie wykorzystywali swoje kontakty w rodzinie, w sąsiedztwie i takim sposobem radzili sobie pożyczając na przykład sprzęt. Dzisiaj uchodzi to za coś upokarzającego. Po co pożyczać jak można mieć własne? Po co naprawiać jak można kupić nowe?
Pamiętacie te czasy jak Wasze babcie lub może nawet mamy gromadziły opakowania po jogurtach/ margarynach na nasionka? Ja u swojej babci wciąż widzę tendencję do zatrzymywania przedmiotow ktore dla mnie nie maja zadnego uzytku. Przestalismy zwracac uwage na jakosc i cel naszych przedmiotow a zaczela sie liczyc tylko ich liczba. Im wiecej tym lepiej. Jednym z moich ulubionych rozdzialow jest 'slow life'. Pomimo tego ze mam 20 kilka lat to juz zauwazam w swoim zyciu jak ciagle sie gdzies spieszymy. Zapominamy co jest wazne w zyciu, rodzina, kontakty, relacje miedzy ludzkie a zaczynaja sie liczyc tylko pieniedze i praca by ciagle to polepszac standard zycia. Niestety nie tedy droga.
Nie mogę nazwać się minimalistką ale bardzo podobają mi się założenia tej filozofii (oczywiscie tej zdrowej i racjonalnej a nie przypadkow ekstremalnych i challengow typu 'posiadanie 100 rzeczy). Są pewne założenia z ktorymi się nie zgadzam ale wiekszosc naprawde ulatwia zycie i potrafi spojrzec inaczej na nasze dotychczasowe zycie. Kto z nas nie chcialby uwolnic czasu? Podam Wam jeden przyklad. Zerknijcie na otoczenie w ktorym sie teraz znajdujecie. Zalozmy ze musicie posprzatac pokoj. Jak oceniacie ile czasu Wam to zajmie? Z odkurzeniem mebli, odkurzeniem, umyciem podlog? Jesli chodzi o mnie- 15 min. Kiedys? Nawet nie mialabym sil myslec o tym ze musze zdejmowac te wszystkie graty z polek azeby zetrzec kurze. Za chwile podziele się z Wami jak to osiągnąć.
Kolejnym przykładem może być nie planowany wyjazd na weekend/ tydzień a może i dłużej. Czy zaczynacie panikować co ze sobą zabierzecie? Czy jeśli ktoś zafundowałby Wam wycieczkę pod warunkiem że spakujecie się w 15 min? Podjelibyście się takiego wyzwania?:) Pierwszym problem nasuwa się kiedy nie wiecie co zabrać. Drugi, kiedy już wiecie co chcielibyście zabrać nie możecie tego odnaleźć w swoim pokoju i takim sposobem szukanie ładowarki zajmuje 20 min :)
Nie sztuką jest przeczytać książkę i się wymądrzać :) Opisuje Wam tu typowe sytuacje ktore mnie zmusily do refleksji czy jestem zadowolona z otoczenia w ktorym spedzam wiekszosc czasu. Juz w trakcie lektury w mojej głowie rodził się plan działania. Za pierwszym razem kiedy ja przeczytalam dokonalam zmian, ale stosunkowo nie wielkich. Ale mimo wszystko, dzieki temu nie bylam w takiej tragicznej sytuacji. Nie mam za duzo mebli w pokoju, w porownaniu z tym co bylo jeszcze rok temu (mam zamiar podzielic sie z Wami takim porownanien before & after ale to w kolejnych postach). Wszystkie przedmioty umieszczone w toaletce, na regale, na stoliku, pod stolikiem postawiłam sobie za cel- że muszą się zmieścić na łóżku choćby nie wiem co!
Na szczęście się udało. Później rozpoczeła się segregacja. Co zostaje w pokoju, co nie powinno się tutaj znajdować a raczej powinno się znaleźć w kuchni/łazience lub garderobie i ostatnia kwestia co definitywnie ląduje w śmietniku.
Jak widzice na załączonym obrazku już wcześniej wprowadziłam przedmioty typu organizery/kosze/pudełka/kartony. Ułatwiają one segregację przedmiotów a tym samym nie powodują gromadzenia ise potężnej ilości kurzu. Latwiej jest zdjąć kosz/ pudełko z regału i zetrzeć kurze aniżeli każdy przedmiot z osobna.
Toaletka z szufladą, regał i stolik to są jedyne meble które służą mi do przechowywania przedmiotów w pokoju. Biorąc pod uwagę że kiedyś było to biurko z trzema szufladami, komoda z czterema szufladami i dodatkowo jeszcze stolik nocny z dwoma półkami to myślę że ograniczyłam się do minimum.
Jeśli chodzi o organizację rzeczy to już musicie znaleźć swój własny plan. Ja zaczełam od kosmetyków i urządzeń elektrycznych ktore musialy zmiescic się w szufladzie toaletki jako ze przy toaletce (biurku) zarowno pracuje na komputerze jak i maluje sie. Kosmetyki do pielegnacji ciala powędrowały do łazienki. Ksiazki jako ze zakonczylam etap nauki zostaly posegregowane i te przydatne wyniesione na strych. Na regale zostaly swieczki (wszystkie zamkniete w jednym pudelku) bizuteria, sprzet fotograficzny i perfumy. Jak to wszystko wyglada pokaze Wam w kolejnym poscie.
Do usłyszenia!:*
masz piękny pokój, skąd masz ten wieszak na ubrania? bo próbuje taki upolować :/
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowy post ✿ queenxfangle.blogspot.com ✿
Ciekawa książka! <3
OdpowiedzUsuńrilseee.blogspot.com
Zainteresowalas mnie ta ksiazka
OdpowiedzUsuńZdecydowanie muszę przeczytać tę książkę ;) Też zmieniło się moje podejście do zakupów i posiadania rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńMinimalizm czyli coś w co chcę wejść, ale jeszcze muszę poczekać :D
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do sprzątania, no i do kupna książki. Bardzo motywujący post i masz piękny pokój. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia <3 motywujący wpis, chętnie poczytam więcej
OdpowiedzUsuń